Komin dla mojej ulubionej i jedynej fryzjerki - Gosi.
Miał być czarny.
Pierwsza wersja - okazała się za mało obfita pod szyją - została spruta :-) Zdjęcia jeszcze z października - stąd to słoneczko :-)
Ciężko było mi się zabrać za drugą wersję... ale w końcu się udało :-) Dodałam jeszcze miękką nitkę i wydłużyłam. Kilka tygodni temu oddałam ostateczną wersję - wygląda tak:
Taki sam, ale inny ;-)
Ostatnio moja córcia oddała mi swój stary aparat fotograficzny :-) uwielbiam go mieć zawsze przy sobie, dlatego potrzebowałam etui do niego. Kolory przypadkowe :-) Ja wybrałam włóczkę bazową, moja córcia guzik, a synuś nitkę do wyszycia esów-floresów :-) Mieszanka nie do pobicia:
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie :-)